15 lutego w sali szkoleniowej Business Link Stadionu Narodowego w Warszawie odbyła się kolejna, trzecia już, edycja SEO Meetup organizowanego przez świetnych ludzi z Surfer SEO.
Wydarzenie po raz pierwszy zostało podzielone na dwa bloki – warsztaty, po zakończeniu których wysłuchaliśmy czterech interesujących prezentacji. Szczerze mówiąc to należy przyjąć trzy bloki, bowiem integralną częścią każdego meetupu jest także afterparty, którego nie zabrakło również tym razem.
Pierwszy z etapów zeszłotygodniowego spotkania obejmował kilkugodzinne warsztaty praktyczne, w ramach których uczestnicy w mocno ograniczonej grupie osób pracowali nad optymalizacją witryn z wykorzystaniem narzędzia Surfer SEO. Niestety nam nie udało się uczestniczyć w tej części, ale na afterparty chodziły słuchy, że były to warsztaty na najwyższym poziomie merytoryki, owocujące ogromną wymianą wiedzy pomiędzy jej uczestnikami.
Druga część była już dostępna dla wszystkich uczestników, którzy zawczasu upolowali bilety – te rozeszły się całkiem szybko. Wraz z ponad setką innych uczestników spotkania – ja i mój serdeczny kolega Piotr Michalak mieliśmy przyjemność reprezentować Grupę TENSE i wysłuchać czterech naprawdę wartościowych prelekcji. A było warto, gdyż te, zostały wygłoszone przez wieloletnich praktyków branży – Sławomira Czajkowskiego, Pawła Gontarka, Sylwię Chwalanę oraz Szymona Słowika. Nie sposób dokładnie każdej z nich streścić, ale w niniejszej relacji postaram się przekazać clou tego, co poszczególni prelegenci przekazali nam na SEO MeetUpie.
Sławek w swojej prezentacji skupił się na udowodnieniu, że linki nadal są jednym z najbardziej istotnych czynników rankingowych Google. Na samym początku zaprezentował wykres, który ukazywał zależność pomiędzy pozycją strony, a ogólną liczbą prowadzących do niej linków. Witryny, które zajmowały pierwsze pozycje miały ewidentnie więcej linków, od tych zajmujących dalsze lokaty.
W kolejnych słowach Sławek przekonywał nas, że nie warto pozyskiwać linki ze stron, które nie mają żadnego ruchu organicznego. Zdecydowanie lepiej zawalczyć o linki na stronach rankingujących na jakąkolwiek frazę/frazy. Dzięki temu taki link nie dość że sam będzie miał większą moc, to prawdopodobnie przeniesie jeszcze wartościowy ruch.
W dalszym etapie prezentacji doszliśmy do wyjaśnienia pojęcia linków pierwszego i drugiego stopnia. Linki pierwszego stopnia są doskonale wszystkim znane – jest to link z dowolnie wybranej przez siebie domeny. Linki drugiego stopnia zaś, wchodzą w grę wtedy, gdy zdobycie linka pierwszego stopnia nie jest możliwe, na przykład z uwagi na brak możliwości współpracy z administratorem strony lub sam koszt takiego odnośnika. Wyjściem z sytuacji będzie wtedy odnalezienie linków, dzięki którym nieosiągalna dla nas domena stała się wartościowa, a następnie, to z tych właśnie stron, spróbować pozyskać link do siebie. Jest to droga na okrętkę, ale może być źródłem naprawdę dobrych i mocnych lokalizacji. Warto rozważyć tę metodę podczas planowania strategii link buildingu.
Sławek to SEO-wiec z bogatym doświadczeniem, ale jednocześnie współzałożyciel Surfer SEO – narzędzia służącego do optymalizacji stron internetowych w modelu data-driven. Jego prezentacja dotycząca linków była więc również okazją do zaprezentowania nowej funkcjonalności w tym narzędziu. Surfer SEO zyskał bowiem możliwość analizy profilu linków dla dowolnej strony internetowej. Skorzystanie z Surferowego raportu, doskonale uzupełnia analizę wykonaną w Ahrefs czy Majestic, dając pełny pogląd na profil linków interesującej nas domeny. Podobno planowany jest znaczny rozwój części Surfera odpowiedzialnej za linki, dlatego warto obserwować temat i testować kolejne wdrażane „ficzery”.
Paweł w swojej prezentacji opowiedział na przykładzie dwóch klientów, w jaki sposób należy zaplanować i realizować SEO w wydaniu lokalnym. Na samym początku podkreślił, że jeśli mamy do czynienia z firmą mającą więcej niż jeden oddział, konieczne jest stworzenie dedykowanej danemu miastu podstrony – dzięki temu osiągniemy lepsze efekty. Najlepiej zrobić to w części ofertowej witryny albo w zakładce kontakt.
Kolejnym ważnym krokiem jest utworzenie i podpięcie każdego adresu do dedykowanej wizytówki w Gogle Moja Firma (GMF). W tym miejscu przytoczę kilka #protipów, którymi uraczył nas Paweł:
Poza wskazaną wyżej optymalizacją wizytówki, należy również zadbać o wdrożenie fragmentów rozszerzonych dla danych firmowych dokładnie na każdej z lokalnych podstron. Należy również pamiętać o linkowaniu wewnętrznym, najlepiej na „fraza + miasto” oraz o link buildingu.
Na potwierdzenie, że wskazane aspekty są istotne, Paweł zaprezentował nam statystyki dla dwóch omawianych przez siebie klientów. Było na nich widać, że wizytówki wyświetlają się w mapach Google i z miesiąca na miesiąc, zgarniają coraz większy ruch. Co ciekawe, ruch ten jest widoczny dla każdej wizytówki, każdego miasta. A to byłoby niemożliwe, gdyby nie dedykowane GMF dla każdej lokalizacji.
Odpowiednio skonfigurowane i zarządzane wizytówki Google Moja Firma odgrywają naprawdę dużą rolę w pozyskiwaniu ruchu z wyszukiwarki. Aby jednak strategia była skuteczna i przyniosła oczekiwane efekty, należy pamiętać o powyższych zasadach.
Warto podkreślić, że w przypadku firm z dużą liczbą lokalizacji, kluczem do sukcesu będzie dostęp do wszystkich wizytówek i możliwość zarządzania nimi z poziomu jednego konta. Jak odpowiedział Paweł na jedno z pytań uczestników meetupu: „wszystkie wizytówki GMF musza być zarządzane przez jedną osobę. Nie ważne czy jest ich 5 czy 500, one wszystkie musza być w jej rękach. Jeśli ktoś nie chce oddać dostępu do centrali, to wezwać go na dywanik – gwarantuję, że da się to załatwić szybko i skutecznie”.
Sylwia w swojej prezentacji porównała strony internetowe, ich estetykę oraz prezentowaną zawartość do klasycznej sytuacji z życia wziętej – pierwszego wrażenia podczas zapoznania drugiej osoby. Na samym początku przytoczyła nam postać Zbyszka, który szuka dziewczyny. Jest to analogia do strony internetowej, na której opublikowane są interesujące dla użytkownika materiały. Stroną internetową jest Zbyszek, a czytelnikiem – Magda. Uznajmy, że jedno i drugie spotykają się. Pamiętając o tym, że pierwsze wrażenie podczas zapoznania nowej osoby można zrobić tylko raz i to w przeciągu 8 sekund, wyobraźmy sobie, że Zbyszek przedstawia się Magdzie będąc niechlujnie ubranym, nie mówiąc cześć. Co więcej, nie daje jej dojść do słowa zaczyna wydobywać z siebie monolog na temat swojego życia uczuciowego, planów małżeńskich i założenia rodziny. Niestety, mimo że Zbyszek ma złote, kochające serce na którym zależy Magdzie, nie potrafi się dobrze jej zaprezentować i tym samym wywołać pozytywnego wrażenia. Magda wiedząc, że w innym pomieszczeniu czekają na nią inni kandydaci, daje więc Zbyszkowi przysłowiowego kosza bez większego zawahania. Następnie próbuje interakcji z kolejnym nieznajomym myśląc, że będzie lepszy od Zbyszka.
Powyższy przykład jest analogią do zderzenia Internauty ze stroną, na której znajdują się pożądane przez niego informacje, ale jednocześnie są zupełnie nieatrakcyjne w formie przekazu czy samej prezentacji. Czy tzw. „ściana tekstu”, pozbawiona nagłówków, śródnagłówków, elementów graficznych oraz klasycznego formatowania jest w stanie zachęcić do lektury lub dłuższego pobytu na takiej stronie? Dobrze wiemy, że nie. Każdy z nas mając świadomość, że może cofnąć decyzję i skorzystać z wielu – często na pozór lepszych – alternatyw, skusi się na taki krok.
Magda wskazała więc 7 grzechów głównych, których absolutnie nie można popełniać chcąc, aby ktoś odwiedzał i czytał prowadzoną przez nas stronę. Są to:
Wskazane zostały również dwie największe zbrodnie, jakie tylko można popełnić:
Korzystając z okazji, od siebie pozwolę sobie dodać, aby unikać również:
Na potwierdzenie, że z prezentacją treści na stronie jest dokładnie tak samo jak z pierwszym wrażeniem, Sylwia przedstawiła nam case study własnego bloga. Zobaczyliśmy statystki, na których widać zachowaniu użytkowników, gdy nie dbała o formę prezentacji treści, a także porównanie do momentu, gdy zaczęła zwracać na to uwagę. Od czasu, gdy Sylwia zadbała o prezentację i formatowanie treści, odnotowała zdecydowanie dłuższy czas przebywania na nim czytelników.
Na koniec kolejny raz została przywołana postać Zbyszka – tym razem odmienionego, w eleganckiej koszuli, marynarce, zadbanej fryzurze, który wręczając powitalny bukiet całuje Magdę w rękę. Padło też pytanie, czy szanse na to, że randka Zbyszka i Magdy będzie trwała dłużej i dojdzie do kolejnych spotkań są dużo większe, niż w jego „poprzednim wydaniu”? Pozwolę sobie pozostawić do własnych przemyśleń.
Pamiętajmy zatem, aby nie popełniać wyżej wskazanych błędów i dbać o atrakcyjną formę prezentowania treści na swoich stronach. Nie utrudniajmy, a wręcz maksymalnie upraszczajmy dotarcie do właściwych informacji. Używajmy prostego języka, piszmy krótkie zdania i dzielmy tekst na stosunkowo krótkie akapity. Dodajmy nagłówki z frazami kluczowymi oraz czasami wyróżnienia stosując pogrubienie (bold) czy kursywę.
A na koniec dodajmy zawsze Call To Action (CTA) i pamiętajmy… mamy tylko 8 sekund :-).
Szymon – jako że był już czwartym prelegentem – na początku swojej prezentacji postanowił rozruszać publiczność i wrzucić kilka branżowych żarcików polegających na grze słów. Nie będę ich jednak tutaj przytaczał, bo „były takie SE O” :-)
Po przejściu do właściwej już części prezentacji, Szymon zaczął opowiadać o tym w jaki sposób Google ocenia jakość treści. W branży wciąż mówi się o tym, że treść publikowana na stronie, powinna być niezwykle wartościowa za sprawą jej obszerności, użyteczności i niepowtarzalności. A jak jest w rzeczywistości?
W rzeczywistości treść jest tylko ciągiem znaków, który poddany porównaniu do innych rankingujących wysoko stron jest odpowiednio klasyfikowany w tym rankingu. Im więcej zbliżonych czynników on-site do stron konkurencji, tym wyższe prawdopodobieństwo, że jeśli czynniki off-site będą wystarczająco silne to kolejna strona będzie w stanie rankingować równie wysoko.
Według Szymona ocenie poddawane są następujące elementy:
To, że niekoniecznie liczy się sama wartość merytoryczna treści, a kluczowe są wskazane wyżej elementy, Szymon udowodnił tworząc artykuł targetowany na frazę „pozycjonowanie Śląsk”. Sama treść momentami była zabawna, czasami napisana gwarą i nie zawierała żadnych rewolucyjnych, ani szczególnie przydatnych informacji. Sam z resztą napisał o tym na wstępie artykułu:
„Większość tekstu poniżej będzie zawierała określone frazy, lecz nie będzie w tym zbyt wielkiej filozofii. Piszę tekst jak najbardziej ogólnikowo – z palca – korzystając przy tym tylko z analizy słów kluczowych.”
Szymon jednak zadbał o to, aby w treści znalazły się wszystkie frazy, które pozyskał w wyniku analizy konkurencji – głównie z wykorzystaniem Surfer SEO. W efekcie stworzył treść podobną do swoich konkurentów, jednak z lepszym nasyceniem właściwymi frazami, stosując frazy zależne i współwystępujące. Wyniki eksperymentu przerosły oczekiwania, ponieważ na większość fraz związanych z pozycjonowaniem na Śląsku i innych tamtejszych miastach udało się osiągnąć pierwsze pozycje w wynikach wyszukiwania. A to wszystko bez specjalistycznej treści, na samym początku której napisane zostało, że chodzi tylko o (lub aż o) test.
Wyniki, które udało się osiągnąć dla fraz związanych z pozycjonowaniem na Śląsku były inspiracją do zrobienia eksperymentu na szerszą skalę – Szymon postanowił powalczyć o frazy ogólnopolskie związane z pozycjonowaniem stron. Szczerze mówiąc to poprzeczka została postawiona wysoko, bowiem każda agencja zajmująca się SEO w większym lub mniejszym stopniu promuje się na te frazy. Powstał więc zupełnie nowy artykuł, w którym zostały ujęte wszystkie najczęściej pojawiające się wyrażenia pojawiające się na stronach konkurencji. Cała treść powstała w oparciu o wyniki analiz wykonanych z użyciem takich narzędzi jak Surfer SEO, Ahrefs, Senuto oraz AnswerThePublic. Tekst został zatem równie mocno nasycony frazami kluczowymi, pomocniczymi oraz zależnymi, jak u konkurencji, ale w mojej ocenie jego jakość merytoryczna również wzrosła – porównując do poprzedniego tekstu dla pozycjonowania lokalnego.
Kolejny raz jednak udało się uzyskać naprawdę zaskakujące wyniki – celem Szymona było wejście do top10 na frazę „pozycjonowanie stron”. I cel został osiągnięty. Co prawda konieczne okazało się podlinkowanie tego artykułu na zewnątrz, ale podobno jest to tylko garść linków. Efekty więc kolejny raz zaskoczyły i poniekąd przerosły oczekiwania, bowiem strona stabilnie „siedzi” w top10 (i trochę rośnie). Po wyciągnięciu wniosków z testu i omówieniu jego wyników, treść na wskazanej podstronie została przez Szymona zastąpiona treścią ofertową.
Wnioski Szymona z przeprowadzonych testów, jak na powyższym slajdzie, są następujące:
#1 Treść, którą pozycjonujemy, wcale nie musi być odkrywcza, rewolucyjna czy szczególnie techniczna – wystarczy odpowiednie nasycenie frazami, zagęszczenie i to, żeby całość była spójna i dała się przeczytać.
#2 Na podstronach, które chcesz pozycjonować wyczerp dany temat możliwie maksymalnie. Tekst musi być długi, ale przede wszystkim zawierać odpowiednie słowa kluczowe, frazy pomocnicze, zależne i współwystępujące na innych stronach zajmujących wysokie pozycje.
#3 Nie musisz odwzorowywać 1:1 zawartości prezentowanej na stronach konkurencji – należy czerpać z nich inspiracje oraz stosować podobne (nie mniejsze) nasycenie frazami, ale pamiętaj też, że całość możesz też zawsze zrobić lepiej od nich.
#4 Warto mierzyć wysoko i do tego dążyć, ale jednocześnie być cierpliwym i mierzyć siły na zamiary. Czasami content musi swoje popracować i czasami, w szczególności na początku pozycje mogą się wahać. Ty jednak nie musisz. Daj sobie czas, zdobądź kilka linków, obserwuj reakcje. Czasami może być potrzebny czas na ustabilizowanie wyników i jest to zupełnie normalne.
#5 Pamiętaj, żeby poza kwestią contentu zwracać również uwagę na czynniki off-page, czyli najczęściej profil linkowy. Niekoniecznie musisz od razu mieć takie same odnośniki jak konkurencja, ale jeśli ma ich dużo, zaplanuj odpowiednią strategię linkbuildingu.
#6 Staż domeny oraz tematyczność pozostałych treści publikowanych na stronie mają znaczenie podczas ustalania kolejności rankingu.
Po wysłuchaniu wszystkich czterech prezentacji, przyszedł czas na zrobienie wspólnego pamiątkowego zdjęcia, po którym rozpoczęła się mniej formalna część wydarzenia – afterparty. Networking odbył się w oddalonym o 2 km klimatycznym pubie Loko. Jako że organizatorzy zadbali o to, aby lokal był na wyłączność uczestników Meetupu, mogliśmy nawiązać lub zadbać o wcześniej nawiązane kontakty oraz wymienić się wzajemnie swoimi SEO-doświadczeniami. Było mnóstwo pozytywnej energii, wspaniałych ludzi i ciekawych rozmów.
Osobiście cieszę się, że wśród polskich SEO-wców znajduje się ogromna liczba ludzi, którzy potrafią się dobrze razem bawić, wymieniać wiedzą i budować tak pozytywną atmosferę. A to wszystko mimo że każdy może siebie odbierać jako mniejszą lub większą konkurencję. Jest to również zasługa organizatorów, którzy od samego początku budują pozytywną, pozbawioną barier atmosferę. Dzięki temu wszyscy wspólnie likwidujemy podziały. I to jest piękne. Piękne jest takie SEO <3!
Dodatkowo otrzymasz bezpłatnie dostęp do kursów z marketingu internetowego.