Urodzona romantyczka, wielbicielka czekolady i „matka chrzestna” TENSE copywritingu. Zapraszamy na rozmowę z cyklu #tensepuls. Przed Wami Karolina Zuziak, Koordynator ds. Copywritingu.
Kilka milionów znaków. Tyle co miesiąc piszą copywriterzy w Grupie TENSE.
Tak, a ja koordynuję przepływ tych zleceń między Działem SEO, a 150 copywriterami. Szukam złotego środka między tym, że treści potrzebne są na „teraz” i tym, że napisanie dobrego, użytecznego tekstu wymaga czasu. Przyznam, że zdarza mi się przyjmować łapówki w postaci czekolad, aby przyspieszyć niektóre zamówienia.
Jak udaje Ci się zapanować nad tym procesem?
Bardzo pomaga mi program do zamawiania treści. Kiedyś wszystkie teksty zlecane były mailowo. Musiałam sprawdzać liczbę znaków w każdym zamówieniu, odsyłać mailem poprawki, przeliczać liczbę znaków na umówioną z copywriterem stawkę… Teraz całą komunikację z copywriterami przeprowadzamy za pomocą programu – jest o wiele łatwiej.
Pracujesz w TENSE już osiem lat. Firma zmieniała się na Twoich oczach.
I tak, i nie. Pracuję zdalnie, więc nie mogę na własne oczy obserwować tego, co dzieje się w Poznaniu i Bydgoszczy. Ale zmiany w TENSE dotarły aż pod Kraków. Kiedyś wszystkich znałam po imieniu, pracowało kilkanaście osób. W zeszłym roku, kiedy świętowaliśmy dziesięciolecie firmy, przekonałam się już na własne oczy, jak rozbudowała się firma, jak duża się stała.
Czy po tylu latach pracy w agencji SEO i sprawdzania teksów dla firm z niemal każdej branży, coś jeszcze jest w stanie Cię zaskoczyć?
Najtrudniejsze są teksty z branży erotycznej. Ciężko napisać do copywritera, którego przecież się nie zna, czy jest Pan/Pani w stanie napisać dziesięć tekstów o gadżetach erotycznych? Kiedyś po „maratonie” sprawdzania takich zamówień, stwierdziłam, że nic nie jest w stanie mnie zaskoczyć. Teraz już wiem wszystko. (śmiech).
Po pracy zajmujesz się tworzeniem kartek na różne uroczystości. Swoje dzieła na ślub, chrzest, rocznice ślubu czy inne ważne święta prezentujesz na fanpage’u Kalka-art. Jak zaczęła się Twoja pasja?
Zaczęło się jakieś sześć lat temu od Walentynki, którą zrobiłam mojemu mężowi. To była pierwsza własnoręcznie wykonana przez mnie kartka i byłam z siebie bardzo dumna.
Potem zobaczyłam w sieci, jakie cuda robią inne dziewczyny i stwierdziłam, że muszę popracować nad swoim warsztatem. Czytam, oglądam, czerpię inspirację. Cały czas pracuję i rozwijam się.
Zaskoczyło Cię jakieś zamówienie?
Ostatnio moja koleżanka Ania zażyczyła sobie pamiątkę z okazji chrztu do zawieszenia na ścianie. Nigdy jeszcze czegoś takiego nie robiłam, więc było to dla mnie wyzwanie. Kupiłam ramkę 28×28 cm, w środku umieściłam dedykację, do tego dodałam kompozycję z papierowych kwiatów. Wszystko jest zamknięte za szkłem. Ania była przeszczęśliwa.
Trudne wyzwanie postawił też przede mną Adam Skrzypek, który poprosił o kartkę w kształcie…kota. Podeszłam do tego ambitnie. Zaczęłam szkicować kontury, ale nie byłam zadowolona z efektu. Koniec końców zamówiłam figurkę w kształcie dwóch kotów, okleiłam je papierem do scrapbookingu i dokleiłam do niej kwiaty. Wiem, że prezent bardzo się spodobał.
Takie reakcje dodają skrzydeł, prawda?
To chyba najmilsza część całego procesu – sprawianie radości. Ktoś na przykład dzwoni i mówi, że jedynie moją kartkę młoda para zostawiła sobie na półeczce, żeby codziennie przypominała im o miłych chwilach. Wszystkie inne kartki schowali do pudełka, a akurat moja trafiła na honorowe miejsce.
Jestem niepoprawną romantyczką i takie reakcje cieszą mnie najbardziej.
A spotkałaś się kiedyś z negatywnym komentarzem?
Muszę zaznaczyć, że wszyscy, którzy zamawiają kartki, dostają je w ciemno. Nie wiedzą, jaki będzie finalny efekt. Nie mam gotowych kartek, które można zamówić „od ręki”. Każdą robię od początku do końca na podstawie wytycznych od zamawiającego. Pytam, na jaką okazję jest kartka, kto ją wręczy, jakie kolory lubi osoba obdarowywana, czy mam wpisać życzenia etc.
Przyznam, że raz nie trafiłam. To była kartka na osiemnastkę. Miała być słodka i dziewczęca, zrobiłam więc różową. Okazało się, że dziewczyna nie lubi różu.
Twoje kartki są precyzyjnie zdobione, w pastelowych kolorach. Widać, że robi je osoba z duszą romantyczki. Czy zdarza Ci się odmawiać, jeśli ktoś chciałby kartkę w innym stylu?
Nie odmawiam, ale przyznam, że największą frajdę sprawiają mi kartki, o których wspominałaś – zdobne, z kwiatami, eleganckie. Najbardziej obawiałabym się kartki na osiemnastkę dla chłopaka. Nie wiem, jak bym z tego wybrnęła.
Ile czasu w tygodniu poświęcasz na tę pasję?
W sezonie komunijnym i ślubnym robię od 6 do 10 kartek miesięcznie. Czasem muszę skończyć dwie w ciągu jednego tygodnia. Najczęściej tworzę w weekend, mam wówczas na to więcej czasu. Zakładam słuchawki na uszy, włączam ulubioną muzykę i totalnie się odcinam. Mój Tomek też wie, że nie ma wtedy dla nikogo.
On także mi kibicuje. Kiedyś znalazłam pierwsze kartki, które zrobiłam kilka lat temu. Chciałam je wyrzucić, ale w ostatniej chwili Tomek mnie powstrzymał i powiedział, że one są takie ładne, że muszę je zatrzymać.
Czego Ci życzyć?
Marzy mi się pracownia z prawdziwego zdarzenia. Taka z półeczkami i szufladkami, gdzie wszystko będzie miało swoje miejsce.
Chciałabym też mieć na tyle dużo czasu, żeby móc robić kartki na zapas i umieścić gotowe wzory na stronie. Tak, żeby ktoś mógł wejść i powiedzieć, że właśnie takiej szukał. I znalazł ją u mnie.
Dodatkowo otrzymasz bezpłatnie dostęp do kursów z marketingu internetowego.